Dziś trochę polityki poza parlamentarnej. Wypowiedź zawiedzionego Pirata. Abordaż rozpoczęty ale może być wygrany przez napadniętych, porzuconych oszukanych Piratów.
Niech nam żyje prezes naszego klubu!
"Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, niech żyje nam"
Ziścił się złoty sen. W 2009 roku zły sąd pozbawił Radosława Pietronia należnego mu stołka. Zabrał władze p.o. Prezesa Polskiej Partii Piratów. Ten błąd należało naprawić. Długo to trwało ale się udało.
Błażej Kaczorowski powiedział wówczas (czerwiec 2009) tak:"Teraz najważniejsze dla partii nie jest posiadanie wpisu w KRS, NIP-u, REGON-u czy konta w banku, tylko ludzie, którzy chcą działać. Jeśli sąd nas wyrejestruje, to następnego dnia składamy wniosek o rejestrację, dzięki temu nawet skorzystamy ponieważ przy okazji poprawimy statu partii, który ma swoje wady. To dla nas nawet ułatwienie"
I tak minął 2010 rok a po nim 2011 aż pojawił się 2012. Od morza po góry czyli od Trójmiasta aż po Zabrze zaczęli zbierać się lokalnie sympatycy zmian. Niektórzy sparzyli się na Ruchu Palikota , który zaczął wspaniale a kończy marnie. Byli i tacy , którzy zawierzyli przywódcom rożnych innych partii. Czy należy ich za to winić – za łatwowierność? Wszyscy ci ludzie chcieli zmian w kraju. Po prostu chcieli więcej demokracji niż tylko jej namiastkę - szczególnie w internecie. Rozglądali się wokół ,komu mogliby powierzyć swój zapał, doświadczenie i chęci współdziałania z innymi. Jedynie nie chcieli aby ktoś ich znowu oszukał.Nie przewidzieli zdrady. Gdy zapaleńcy z Poznania , którym idei wolnościowe były szczególnie bliskie zaczęli działać w stworzonym przez siebie RDAO ( Ruch Demokratyczny Akcja Obywatelska) ;współtworzyć grupy zadaniowe, które aktywnie włączały się do protestów przeciwko np. ACTA, posypały się propozycje współpracy. Ruch rósł w siłę.
Postanowili wspólnie z innymi wcześniej poznanymi zwolennikami zmian połączyć swoje siły w jednej wspólnej organizacji. Wybór padł na Partię Piratów. Cele były zbieżne. Zdawali sobie sprawę, że nie mają co liczyć na dotychczasowy zarząd skoro ten pomimo zapewnień ani nie reaktywował Partii przez 3 lata ( a chciał to zrobić w 2009) ani też nie zmodyfikował statutu o , którym Błażej powiedział, że ma wady. Wiedząc, że dotychczasowy zarząd pomimo ułomności w działaniu mógłby być mimo wszystko zainteresowany wskrzeszeniem Partii zaproponowali współpracę . Nie tylko w zebraniu podpisów niezbędnych do rejestracji ale również w opracowaniu lepszego statutu. I tak to ludzie i ludziska ( mam nadzieję, że zwrot ten będzie mi wybaczony ) z Trójmiasta, Poznania, Częstochowy i innych miast zaczęli działać. Aby nie być posadzonym o jakiekolwiek zawłaszczenie czegokolwiek organizują ogólnie dostępne zebrania ,proponują pojednawcze spotkanie w Zabrzu aby wypracować wspólnie jeden nowy statut (wśród zaproszonych i obecnych był m.in. założyciel byłej PPP Błażej Kaczorowski) ; siedzibę Zarządu widzą poza Poznaniem i nie wysuwają swoich kandydatur na członków założycieli. Krótko mówiąc wyciągnęli rękę do byłych działaczy PPP .
Ktoś spytałby po co to robili. Odpowiedź jest prosta. Z ludzkiej głupoty. Wierzyli, że jeżeli Błażej Kaczorowski co prawda z bólem ale zaakceptował pracę nad nowym statutem a nawet zgodził się na przyjęcie do najbliższych wyborów stanowiska Rzecznika medialnego Partii Piratów to można mu wierzyć. Zgodził się również na czasowe umieszczenie jego numeru telefonu w tzw. "czarnej linii” telefonicznej pomocy .Wszyscy sądzili ( przepraszam -większość - bo niektórzy nie wierzyli,) że współpraca jest możliwa i szybkie efektywne działanie jeszcze dodatkowo spotęguje efekt napływu chętnych do Partii. Większość zdawała sobie sprawę ,że statut jest rozdmuchany ale każdy wiedział , że to tylko do Walnego czyli aż 3 miesiące na znalezienie konsensu w dużym gronie. Wiadomo ,że nowo zapisani też chcieliby mieć wpływ na tworzenie jak najlepszego statutu. Dlatego warto było dokonać rejestracji aby mieć czas na dyskusje.
Zbliżał się poniedziałek czyli termin rejestracji. Podpisy zostały zebrane. Aby ktoś nie spróbował ich wykorzystać do samozwańczej rejestracji miały zostać dowiezione w poniedziałek o świcie do Warszawy. W niedziele telefon. Może dojść do rozłamu. Warunkiem dotychczasowych piratów jest przyjęcie starego statutu.Z drugiej strony pada propozycja aby władzę z góry przekazać choćby częściowo w dół czyli do regionów. Zespół pracuje w W-wie przez noc.
I wtedy z cienia wychodzi pirat. Ten prawdziwy co potrafi ugodzić nawet najbliższą osobę. Nie taki jakim chciał być Konrad Przesławski w swoim liście. Bo z Konrada byłby taki oszukany pirat bo z ludzką duszą. A nie o to chodzi. Prawdziwy Pirat to taki np. „Czarnobrody” , który kazał strzelać do swoich kompanów czy Francois L' Olonnais który nie cofał się przed niczym albo Radek Pietroń czy Błażej Kaczorowski , również nie liczący sie z nikim. Jedną salwą zmietli Zbyszka, który robił wszystko aby współpraca mogła układać się jak najlepiej; Tomasza, który wychodził z siebie starając sie nie angażować po żadnej ze stron, proponując rozwiązania , które powinny zadowolić obie strony a nawet Martę, o której sądziłem, że jest po drugiej stronie mocy. Oni ;Błażej i Radek , który cały czas nie zabierał głosu .Sądzono, że milczenie jest oznaką zgody.
Zawiedli wszystkich. I tych co chcieli dopiero się zapisać jak i tych co liczyli na dalszą współpracę. Prawdziwi Piraci.Tacy najprawdziwszy – bez serca, bez duszy ale z arkebuzem w dłoni. Wpierw zarzucili innym , że statut jest wodzowski, że ci drudzy chcą rejestrować partie na szybcika i że chcą władzy. W tym czasie udając współpracę oszukali wszystkich.Dokonali rejestracji i ustanowili się władzą.Teraz jest jasne , że ich celem była wyłącznie władza a nie dobro partii. Prawdziwi piraci. Zapomnieliście jednakże , że XVI wiek już się dawno skończył.Wówczas coś takiego jak wspólne dobro, poświęcenie, walka ze złem nie istniało. Pokazaliście że Polak potrafi. Co prawda nie pokazaliście tego czego wszyscy od Was oczekiwali czyli umiejętności współpracy ale przynajmniej pokazaliście jacy jesteście.To też cenne. Stanowi ostrzeżenie dla innych.
Byłem prawie od początku tego nowego ruchu wielkim sympatykiem i cichym obserwatorem. Współtworzyłem statut; bywałem na wielu spotkaniach .Można mnie było spotkać na IRC . Rzadko się wypowiadałem starając się zachować dystans – szczególnie do kłótni.Aby uprzedzić ewentualne pytania : Nie działałem w żadnej Partii, nie byłem członkiem poznańskiej RDAO nie należałem do grupy WU i nie mieszkam w Poznaniu . Liczyłem, że w Partii Piratów moją wiedzę ,doświadczenie i chęć działania będzie można wykorzystać. Niestety jak wielu innych się przeliczyłem się.Teraz już wiem, że ponownie zarejestrowana Partia nie potrzebuje takich jak my. Potrzebni są członkowie bez inwencji, ślepo posłuszni którzy zaśpiewają :Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes Pirat i mu posłuszni z P3 klubu.
-outsider_
Tytuł pochodzi z filmu Miś
Co mam powiedzieć Piotrze.. Za dużo projektów? Szkoda..:(
OdpowiedzUsuń